4 maj 2017

Sentymenty niewskazane~

Każdy z nas zapewne ma grę, do której wraca czasem pamięcią, wspominając o tym jak to dobrze się w nią łupało i ile zarwanych nocek poświęciliśmy żeby ograć dany tytuł do końca.

Tylko tak, jak każdy z nas ma taką grę, to nie do każdej z nich warto wracać. Czasem nawet lepiej, jak nie znajdzie się jej na dysku twardym naszych komputerów już nigdy więcej.

Ja swój nieszczęsny powrót przeżyłem z grą BloodRayne. Tytuł ten bardzo miło wspominałem i byłem ciekaw, czy jak na tytuł z ocenami od 7 do 9 na 10 na różnych portalach mogła się bardzo zestarzeć.

Szkoda, że nie mogę cofnąć swojej decyzji, gdyż tytuł zestarzał się bardziej niż byłem to w stanie przewidzieć.

Oczywiście nie chodzi mi o aspekt graficzny, gdyż na ten element rzadko kiedy zważam. Bardziej interesuje mnie grywalność tytułu, mechanika i fabuła, czyli bardzo ogólnie rzec można by było, że to gameplay jest tym, co mnie jara w grach najbardziej.

Niestety, chyba na pozytywne odczucia w związku z tym tytułem zadział fakt, że grałem w tę pozycję maksymalnie rok po jej premierze. Mało wtedy wiedziałem tak naprawdę o tym, co gra powinna po sobie przedstawiać... tak samo pewnie jak jej twórcy.
Teraz jestem bardziej wyedukowany, nie jedną książkę o Game Designie mam za sobą, trochę własnych doświadczeń powiązanych z tworzeniem gier też przeżyłem. Na nieszczęście niektórych tytułów, pasywnie analizuję mechanikę danej gry.
Jeśli chodzi o aspekt dla mnie najważniejszy, to niestety Bloodrayne zestarzał się tak mocno, że stał się tytułem mało grywalnym.
Jakbym miał zacząć od tego co się zestarzało... cóż, chyba łatwiej byłoby zacząć od tego co się nie zestarzało. I z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że menu gry jest okej.
Twórcy pokusili się nawet o jakieś nawiązania~

Fabularnie, od kiepskich dowcipów, po sam motyw przewodni - jest słabo. Logika fabuły jest na poziomie kiepskiego filmu klasy D. I tak naprawdę jeśli chodzi o ten aspekt to nawet nie mam co więcej się rozchodzić, bo film klasy D oddaje w pełni zawiłość tej pozycji. Pewnie tak naprawdę tytuł wyceniałem na więcej, bo w okresie, kiedy ogrywałem ten tytuł po raz pierwszy, moja zdolność rozumienia angielskiego była na bardzo podstawowym poziomie.

System walki, a raczej jego brak (bo jedyne co robimy to mashujemy LPMa i biegamy w kółko) kwiczy o poprawkę. Co lepsze - system walki ewoluuje. Co jakiś czas zdobywamy nowy "level" i zostaje nam udostępniony kolejny cios po kolejnym wciśnięciu LPM... Oczywiście oprócz walki wręcz mamy dostęp do broni dystansowych. Szkoda tylko, że są skrajnie nieprzydatne, gdyż nawet zwykły chłopek potrafi przeżyć serię z całego magazynka MP40, a nawet czasem i dwóch (bo jakby nie patrzeć Rayne potrafi prawie każdy rodzaj broni trzymać tylko w jednej łapce, więc przez większość gry latamy z dwoma brońmi).

Powtarzalność problematyki, czyli jak gdzieś dojść i jakie przeszkody mamy po drodze, jest boleśnie powtarzalna. Mnie osobiście bolał trujący gaz, który zabija Cię w parę sekund i masz tak naprawdę czas tylko na celne trafienie granatem w szybę. Jeśli spudłujesz, no to cóż... grasz od początku.
W BloodRayne nie ma czegoś takiego jak Savepoint czy Checkpoint - umrzesz pod koniec etapu, przechodź go od początku (a niektórzy kwiczą, że Dark Souls jest trudne).
Tak spędzamy większość gry, bo jest to najbardziej efektywny sposób rozprawienia się z wrogami~

BloodRayne pokazał mi jak to sentymenty są tak naprawdę czymś negatywnym, szczególnie jeśli chodzi o gry. Tak naprawdę to nie jest jedyny tytuł, które tak mocno się zestarzał, dla większości tego typu pozycji problemy są dokładnie takie same - przestarzała mechanika powoduje problemy.
Oczywiście nie chcę być zrozumiany tak, jakbym to się przyzwyczaił do jakiś nowatorskich mechanik. Jest dużo gier do których chętnie wracam nie tylko pamięcią, ale też i instalacją. Wiedźmin 1, KotOR, Warcraft 3 to są przykłady gier, które pomimo swojego wieku nie mają takiego problemu jak przykładowo BloodRayne.
Dodatkowo większość gier z PSX, PS2 nie ma takiej bolączki mechanicznej, gdyż po prostu zostały lepiej dopracowane i przemyślane. Na konsolach gry odgórnie były dobrym bądź złym tytułem, gdyż nie istniało coś takiego jak aktualizacja.

Pewna cześć gier, czy to PC czy też konsolowych, od samego początku była skazana na chowanie po półkach i dowalanie przysłowiowego gwoździa do trumny swojego studia. Ciekawi mnie, dlaczego z częścią pozycji tak nie było. BloodRayne, Gothic, Hitman czy Splinter Cell to gry, które w momencie swojej premiery były tytułami dobrymi... I tego w żaden sposób im nie mam zamiaru uwłaczać, ale niestety to są gry, które na dzisiejsze standardy są naprawdę słabe, które bardzo mocno się zestarzały, wręcz do poziomu niegrywalności. Większość osób będzie zatwardziale bronić takich tytułów, gdyż z powodu sentymentów każdy negatywny niuans danego tytułu zostanie przez nich całkowicie zignorowany (Ignorance is a Bliss).
Ja ignorować tego co mi się nie podoba nie potrafię, dlatego też tak jak lubiłem BloodRayne czy też Gothica, tak teraz wolę trzymać te tytuły od mojego dysku twardego jak najdalej tylko się da.

Ogólnie temat sentymentów, szczególnie w polskiej sferze gejmingowej, jest bardzo ciekawy. Być może kiedyś pokuszę się o ruszenie góry lodowej zwanej Gothiciem, gdyż ten tytuł w Polsce jak dla mnie jest za bardzo gloryfikowany i nazywany cRPG wszech czasów.
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+